2024-05-06
Piłka nożna
520
W Święto Pracy 1 maja piłkarze LZS Justynów rozegrali mecz o punkty w Mniszkowie z tamtejszym KS. Rywale nie należą do krezusów w lidze ale w domowych spotkaniach spisują się nader solidnie. Punkty w Mniszkowie zostawiły takie drużyny jak Stal Niewiadów czy KKS Koluszki. Piłkarze trenera Madery jechali do rywali po odniesieniu 10 kolejnych zwycięstw, jednak z szacunkiem i respektem do przeciwnika.
W kadrze na środowy mecz zabrakło kontuzjowanych Kuby Kurowskiego i Mateusza Turka, Kamila Gumela i Grzegorza Kopcie w domu zatrzymały sprawy rodzinne. Maciek Kopa usiadł na ławce rezerwowych ale uprzedzając fakty nie pojawił się na boisku. Do istotnych zmian w składzie doszło w środku pola. Kacper Gumiński partnerował w obronie Sebastianowi Stępniakowi, a do Michała Biernackiego został wyznaczony do pomocy Marcel Doliwa.
Od początku spotkania zdecydowaną przewagę uzyskał nasz zespół. Już w 3 minucie Mateusz Stąporski próbował wykorzystać nieporozumienie bramkarza z obrońcą ale w ostatniej chwili jego strzał z ostrego kąta golkiper gospodarzy wybił na róg. W 13 minucie cieszyliśmy się z pierwszej bramki. Dokładne prostopadłe podanie z głębi pola Kacpra Gumińskiego na gola zamienił Przemek Wilk. Wilu wpadł w pole karne i posłał silne, celne uderzenie w długi róg. Piotr Śpiewak nie miał nic do powiedzenia. Po dwóch minutach akcja w trójkącie Wejman – Wiśniewski -Wilk powinna zakończyć się golem. Tym razem podcinka Przemka przeleciała nad bramkarzem ale również nad poprzeczką. Po minucie cieszyliśmy się z drugiego gola. Na strzał z 25 metrów zdecydował się kapitan LZS-u Michał Biernacki. Lewą nogą, zewnętrznym podbiciem, podkręcił piłkę, która odbiła się od poprzeczki i wpadła do siatki. Kapitalny gol naszego pomocnika. W 20 minucie w dobrej sytuacji znalazł się Adrian Wiśniewski. Niestety jego lob minął bramkę. Po tych szalonych 20 minutach mecz się uspokoił. Rywale próbowali atakować ale nasi zawodnicy nie pozwalali im na zbyt wiele. Jędrzej Simiński praktycznie nie miał nic do roboty. Za to w ostatniej minucie pierwszej połowy na rajd w swoim stylu zdecydował się Eryk Dybisiak. Przebiegł z piłką 50 metrów i zagrał do Wilka. Przemek „krzyżakiem”piętką skierował piłkę do bramki obok zdezorientowanego Śpiewaka. Gol do szatni sprawił, że liczna grupa kibiców naszego klubu zaczęła zastanawiać się ile jeszcze goli strzelą rywalom nasi piłkarze. Jak przewrotna jest piłka nożna przekonaliśmy się w drugiej połowie meczu.
Pierwsza akcja Mniszkowa po przerwie mogła przynieś im gola. Wrzutka na pole karne na głowę napastnika i Jędrzej Simiński z najwyższym trudem odbił piłkę, a dobitkę zablokował Wejman. W 50 minucie Stąporski wymanewrował obrońcę i strzelał z woleja ale dobrze zachował się bramkarz Mniszkowa. Po 2 minutach znów Stąporski znalazł się oko w oko ze Śpiewakiem i znów górą był ten drugi. W 60 minucie po koronkowej akcji Wilk wyszedł sam na sam – niestety uderzył obok słupka. Niewykorzystane sytuację się zemściły. Niepotrzebny faul w bocznym rejonie boiska, dokładna wrzutka i Bartosz Wardzyński głową pakuje piłkę do justynowskiej siatki. Piłkarze z Justynowa nie cofnęli się i dalej szturmowali bramkę Mniszkowa ale ta była jak zaczarowana. Stąporski, Wilk, Kacprzak, Chmielarski mieli swoje szanse na podwyższenie wyniku. Zamiast kolejnych goli wynieśli na bohatera spotkania bramkarza rywali, który bronił szczęśliwie w nieprawdopodobnych sytuacjach. Ze to gospodarze jak już zagościli pod bramką Simińskiego to robił się smród. W 81 minucie znów faul, wrzutka, główka i gol. Autorem kontaktowej bramki został Oskar Rutowicz. Widać, że stałe fragmenty gry Mniszkowianie opanowali perfekcyjne. Zamiast piknikowej atmosfery ostatnie minuty były bardzo nerwowe. Niby rywale nie grali nadzwyczajnej piłki to w polu karnym byli nadzwyczaj skuteczni. W doliczonym czasie gry znów Wilk wyszedł sam na sam ze Śpiewakiem i znów bramkarz znalazł sposób na naszego napastnika. Rywale całymi siłami ruszyli w nasze pole karne ale na szczęście los nie dał im trzeciego gola. Mecz zakończył się wygraną Justynowa i kolejne 3 punkty wpadły do koszyczka.
To był bardzo dziwny mecz. Grając pod silny wiatr nasi gracze w pierwszej połowie zdominowali rywali i gdy wydawał się, że kolejne gole w drugich 45 minutach są kwestią czasu gospodarze w najprostszy sposób dwukrotnie ukuli naszą drużynę. W tej części bramka Mniszkowa była jak zaczarowana. Nic nie chciało wpaść i z bezpiecznego 3:0 zrobiła się nerwówka. Na szczęście zwycięstwo zostało obronione i w spokoju czekać będziemy na wyniki sobotnich spotkań.
KS Mniszków – LZS Justynów 2:3 (0:3).
Bramki: Wilk 2 (13’ i 45’), Biernacki 16’ – dla LZS Justynów, Warczyński 61’, Rutowicz 81’ – dla Mniszkowa.
KS Mniszków: Śpiewak – Wach, Gusta, Grzywacz, Rutowicz, Warczyński, Skoczek, Miśkiewicz, Tarnawski, Janikowski, Kędziora.
LZS Justynów: Simiński – Zych, Stępniak, Gumiński, Wejman (60’ Ambrozik), Dybisiak (60’ Kacprzak), Biernacki, Doliwa (78‘ Zawadzki), Wiśniewski (75’ Chmielarski), Wilk, Stąporski.
Widzów 100 w tym 40 fanów z Justynowa.
W kadrze na środowy mecz zabrakło kontuzjowanych Kuby Kurowskiego i Mateusza Turka, Kamila Gumela i Grzegorza Kopcie w domu zatrzymały sprawy rodzinne. Maciek Kopa usiadł na ławce rezerwowych ale uprzedzając fakty nie pojawił się na boisku. Do istotnych zmian w składzie doszło w środku pola. Kacper Gumiński partnerował w obronie Sebastianowi Stępniakowi, a do Michała Biernackiego został wyznaczony do pomocy Marcel Doliwa.
Od początku spotkania zdecydowaną przewagę uzyskał nasz zespół. Już w 3 minucie Mateusz Stąporski próbował wykorzystać nieporozumienie bramkarza z obrońcą ale w ostatniej chwili jego strzał z ostrego kąta golkiper gospodarzy wybił na róg. W 13 minucie cieszyliśmy się z pierwszej bramki. Dokładne prostopadłe podanie z głębi pola Kacpra Gumińskiego na gola zamienił Przemek Wilk. Wilu wpadł w pole karne i posłał silne, celne uderzenie w długi róg. Piotr Śpiewak nie miał nic do powiedzenia. Po dwóch minutach akcja w trójkącie Wejman – Wiśniewski -Wilk powinna zakończyć się golem. Tym razem podcinka Przemka przeleciała nad bramkarzem ale również nad poprzeczką. Po minucie cieszyliśmy się z drugiego gola. Na strzał z 25 metrów zdecydował się kapitan LZS-u Michał Biernacki. Lewą nogą, zewnętrznym podbiciem, podkręcił piłkę, która odbiła się od poprzeczki i wpadła do siatki. Kapitalny gol naszego pomocnika. W 20 minucie w dobrej sytuacji znalazł się Adrian Wiśniewski. Niestety jego lob minął bramkę. Po tych szalonych 20 minutach mecz się uspokoił. Rywale próbowali atakować ale nasi zawodnicy nie pozwalali im na zbyt wiele. Jędrzej Simiński praktycznie nie miał nic do roboty. Za to w ostatniej minucie pierwszej połowy na rajd w swoim stylu zdecydował się Eryk Dybisiak. Przebiegł z piłką 50 metrów i zagrał do Wilka. Przemek „krzyżakiem”piętką skierował piłkę do bramki obok zdezorientowanego Śpiewaka. Gol do szatni sprawił, że liczna grupa kibiców naszego klubu zaczęła zastanawiać się ile jeszcze goli strzelą rywalom nasi piłkarze. Jak przewrotna jest piłka nożna przekonaliśmy się w drugiej połowie meczu.
Pierwsza akcja Mniszkowa po przerwie mogła przynieś im gola. Wrzutka na pole karne na głowę napastnika i Jędrzej Simiński z najwyższym trudem odbił piłkę, a dobitkę zablokował Wejman. W 50 minucie Stąporski wymanewrował obrońcę i strzelał z woleja ale dobrze zachował się bramkarz Mniszkowa. Po 2 minutach znów Stąporski znalazł się oko w oko ze Śpiewakiem i znów górą był ten drugi. W 60 minucie po koronkowej akcji Wilk wyszedł sam na sam – niestety uderzył obok słupka. Niewykorzystane sytuację się zemściły. Niepotrzebny faul w bocznym rejonie boiska, dokładna wrzutka i Bartosz Wardzyński głową pakuje piłkę do justynowskiej siatki. Piłkarze z Justynowa nie cofnęli się i dalej szturmowali bramkę Mniszkowa ale ta była jak zaczarowana. Stąporski, Wilk, Kacprzak, Chmielarski mieli swoje szanse na podwyższenie wyniku. Zamiast kolejnych goli wynieśli na bohatera spotkania bramkarza rywali, który bronił szczęśliwie w nieprawdopodobnych sytuacjach. Ze to gospodarze jak już zagościli pod bramką Simińskiego to robił się smród. W 81 minucie znów faul, wrzutka, główka i gol. Autorem kontaktowej bramki został Oskar Rutowicz. Widać, że stałe fragmenty gry Mniszkowianie opanowali perfekcyjne. Zamiast piknikowej atmosfery ostatnie minuty były bardzo nerwowe. Niby rywale nie grali nadzwyczajnej piłki to w polu karnym byli nadzwyczaj skuteczni. W doliczonym czasie gry znów Wilk wyszedł sam na sam ze Śpiewakiem i znów bramkarz znalazł sposób na naszego napastnika. Rywale całymi siłami ruszyli w nasze pole karne ale na szczęście los nie dał im trzeciego gola. Mecz zakończył się wygraną Justynowa i kolejne 3 punkty wpadły do koszyczka.
To był bardzo dziwny mecz. Grając pod silny wiatr nasi gracze w pierwszej połowie zdominowali rywali i gdy wydawał się, że kolejne gole w drugich 45 minutach są kwestią czasu gospodarze w najprostszy sposób dwukrotnie ukuli naszą drużynę. W tej części bramka Mniszkowa była jak zaczarowana. Nic nie chciało wpaść i z bezpiecznego 3:0 zrobiła się nerwówka. Na szczęście zwycięstwo zostało obronione i w spokoju czekać będziemy na wyniki sobotnich spotkań.
KS Mniszków – LZS Justynów 2:3 (0:3).
Bramki: Wilk 2 (13’ i 45’), Biernacki 16’ – dla LZS Justynów, Warczyński 61’, Rutowicz 81’ – dla Mniszkowa.
KS Mniszków: Śpiewak – Wach, Gusta, Grzywacz, Rutowicz, Warczyński, Skoczek, Miśkiewicz, Tarnawski, Janikowski, Kędziora.
LZS Justynów: Simiński – Zych, Stępniak, Gumiński, Wejman (60’ Ambrozik), Dybisiak (60’ Kacprzak), Biernacki, Doliwa (78‘ Zawadzki), Wiśniewski (75’ Chmielarski), Wilk, Stąporski.
Widzów 100 w tym 40 fanów z Justynowa.