Justynów górą w meczu na szczycie.

2024-04-22
Michał
Piłka nożna
494
Czy uda się złamać Stal? Zastanawialiśmy się przed sobotnim meczem. Twarda i nieustępliwa obrona oraz szybki, przemyślany i skuteczny atak. To miała być recepta na mecz ze Stalą Niewiadów. I tak też właśnie było!!!

Przed meczem niebo płakało od samego rana. Oczywiście to tylko pogoda ale jak speaker przeczytał skład Justynowa to niektórym kibicom po plecach przeszły ciarki. W kadrze nie znaleźli się trzej etatowi i do tego kluczowi gracze drużyny trenera Sebastiana Madery. O tym, że nie zagra najlepszy strzelec zespołu Mateusz Stąporski wiedzieliśmy bo tydzień temu złapał 4 żółtko. Niestety kontuzje wykluczyły z tego meczu Macka Kopę i Kubę Kurowskiego. Pierwszego z nich zastąpił Eryk Dybisiak, a na „6” zobaczyliśmy Michała Biernackiego. W ataku wyszedł Grzegorz Kopeć. Na szczęście kadra Justynowa jest na tyle szeroka, że trener Madera nigdy nie załamuje rąk. Pierwsza jedenastka mino osłabień wyglądała bardzo solidnie. Eryk i Grzegorz zawsze na boisku zostawiają całe swoje serducho, a do tego są graczami niezwykle szybkimi i dynamicznymi – idealnymi na taktykę jaką miał grać nasz zespół. Michał ze swoim doświadczeniem i walecznością dawał gwarancję zabezpieczenia naszego przedpola.

Boisko po obfitych opadach deszczu nie wyglądało najlepiej. Kilka sporych kałuż gry nie ułatwiały. Było mokro, ślisko i zimno. Wiedzieliśmy, że nie będzie to piękne, finezyjne widowisko i trzeba będzie nastawić się na ciężką walkę o każdy centymetr boiska. W pierwszych minutach gra toczyła się w środku boiska. Piłka płatała figle i składnych akcji było jak na lekarstwo. Na pierwsze uderzanie (niecelne) na bramkę zdecydował się Biernacki, pierwszy celny strzał oddał na bramkę Simińskiego – Kuba Badowski. I w końcu nadeszła 22 minuta. Po błędzie jednego z obrońców piłkę 20 metrów od bramki przejął Przemek Wilk, wpadał w pole karne, zwodem położył defensora i gdy był oko w oko z Kwiatkowskim, spojrzał jak ustawiony jest bramkarz, leciutko, płasko, dokładnie skierował piłkę do siatki obok prawego słupka. Zagrać skutecznie w ataku i wykorzystać nadarzające się okazje. To właśnie zrobił niezawodny wiosną Przemek Wilk. Po straconym golu do śmielszych ataków ruszyli gospodarze. Grę w Stali wzięli na siebie Krzysztof Łazowski z Piotrem Gulejem. W 33 minucie główkował na naszą bramkę Dawid Świątek. Najlepszy strzelec ligi pomylił się o pół metra. I na tym emocje w pierwszych 45 minutach się skończyły. Obie ekipy walczyły i próbowały ale akcje zwykle zamykane był na dobrze grających liniach defensywnych obu zespołów. Druga połowa zaczęła się od bardzo groźnej sytuacji gospodarzy. Dawid Świątek zwiódł naszych dwóch defensorów i uderzył silnie na bramkę Simińskiego. Piłka o centymetry minęła poprzeczkę justynowskiej bramki. W 53 minucie silnie ale niestety minimalnie niecelnie strzelał Adrian Wiśniewski. Ciężar gry przesunął się na połowę Justynowa. Nasi gracze nastawili się na grę z kontrataku. Stal najprostszymi środkami próbowała przedostać się na przedpole LZS-u. W bramce bardzo pewnie prezentował się Simiński. Obrona stanowiła mur trudny do przejścia. Kapitalny mecz zagrał Alan Zych, który odebrał „tlen” Świątkowi.

Sporo zamieszania robiły wrzutki Roberta Świątnickiego ze stałych fragmentów gry na rosłych graczy Stali ale Turek, Stępniak i wprowadzony w drugiej połowie Doliwa górowali w powietrzu. Justynów odgryzał się rzadko ale gdy to następowało to śmierdziało golem. W 77 minucie groźnie lecz niecelnie strzelał Kopeć. W 79 minucie po jednym z dośrodkowań strzelał głową stoper stalowców Tomasz Sopecki ale piłka wylądowała na poprzeczce i wyszła w pole. Futbolówkę dopadł Bergiel i wyszedł z szybkim atakiem. Niestety jego strzał wylądował na bocznej siatce. W kolejnych minutach ciężar w ofensywie wziął na swoje barki Adrian Wiśniewski. Najpierw wyłożył piłkę Antkowi Zawadzkiemu, którego strzał wybronił Kwiatkowski, a chwilę później sam zdecydował się na uderzenie niestety niecelne. Napór Stali nie ustawał. W ostatnich minutach trener Opatczyk do ataku desygnował Sopeckiego, który miał na nodze piłkę meczową. W doskonałej sytuacji przestrzelił. Po chwili, w 97 minucie meczu sędzia Piotr Milczarek zakończył mecz. Piłkarze Justynowa wpadli sobie w ramiona. Gospodarze spuścili głowy. Piłkarze podziękowali sobie za spotkanie. Było twardo ale gracze grali fair. Pewnie przy innej pogodzie widowisko byłoby lepsze ale cóż, na aurę nie mamy wpływu. Tak czy inaczej wygrał Justynów bo wykorzystał tą jedną, jedyną sytuację. Stal tego nie potrafiła.

Ciężko kogoś specjalnie w naszej ekipie wyróżnić. Bardzo dobre zawody rozegrali wszyscy gracze. O pewnej, mądrej grze Simińskiego już pisałem. Swoimi interwencjami wprowadzał dużo spokoju w grę naszej defensywy. Obrona była monolitem nie do przejścia. Nasi pomocnicy wypluli płuca harując na całej długości boiska. Wilk okazał się bohaterem strzelając decydującego gola. I wielkie brawa dla naszych rezerwowych. Wejście każdego gracza z ławki dawało oddech drużynie. Marcel Doliwa zagrał jak stary wyjadacz na nietypowej dla siebie pozycji środkowego pomocnika. Powracający do gry po rocznej przerwie Jarek Bergiel zasiał dużo wiatru w linie obronne gospodarzy. Kacper Ambrozik godnie zastąpił zmęczonego kolegę na lewej stronie defensywy. Antek Zawadzki mógł zostać bohaterem gdyby celniej i silniej strzelił, a Rafał Pankiewicz zrobił „swoje”. Brawo trener. Brawo drużyna. Mecz ze Stalą to tylko kolejny mecz. Ale to zwycięstwo zupełnie inaczej smakuje.

Stal Niewiadów – LZS Justynów 0:1 (0:1).

Bramka: Wilk 22’.

Stal: Kwiatkowski – Wojkowski, Piotrowski, Spoecki, Marusik, Gulej, Łazowski, Pachniewicz, Badowski, Świątnicki, Świątek.

LZS Justynów: Simiński – Zych, Turek, Stępniak, Wejman (75’ Ambrozik), Dybisiak (60’ Bergiel), Biernacki (80’ Zawadzki), Gumel (55’ Doliwa), Wiśniewski, Wilk (88’ Pankiewicz), Kopeć.

Widzów: 200 w tym 60 kibiców z Justynowa.

M.P.



Ostatni mecz
Biuletyn
Jeśli chciałbyś otrzymywać informacje na temat naszego klubu, pozostaw maila.